Słowa są jak ziarno…

Słowa są jak ziarno…

Przez dziurkę od klucza 0

Są takie dni jak wczorajszy, że po jednej stronie szali jest niesamowita radość, a po drugiej człowiek.
Człowiek który rzuconą zbyt głośno uwagą, brakiem empatii, potrafi spowodować, że zaczynam wątpić w sens wszystkiego.
Czasem mam wrażenie, że mogę przenosić góry, że jestem w stanie udźwignąć wszystko! Strong Matka Marzena. Byle problem mi nie podskoczy!
Ale potem jest jakiś dołek, większy bądź mniejszy… i czasem tracę pewność siebie.
Wtedy przypominam sobie słowa, które powiedziała mi kiedyś moja Pani psycholog i które wryły mi się w mózg i serce…chyba na zawsze:

„Rodzice wyjątkowych dzieci są wybrańcami losu, bowiem los nigdy nie obdarzy słabeusza wyjątkowym dzieckiem.”

I zawsze jak mam doła, wywołuję te słowa. I pomaga.
I jak już się wygrzebałam z dołka, a wczorajszy dzień obfitował w tyle pięknych dialogów z Milenką i dostałam ogromnych skrzydeł, a potem przerzuciłam jak zapałki parę gór wielkości Everestu… i pomyślałam, że znów jestem silna, spotkałam człowieka…

Słowa, myślę sobie są takie nieprzewidywalne. Żaden pistolet, miecz, armia ani król nie mogą się mierzyć z potęgą jednego zdania.
Miecze mogą ranić i zabijać. Słowa zagnieżdżają się w naszych ciałach i pasożytują w nich jak robactwo.
Niesiemy je ze sobą w przyszłość, nie mogąc się od nich uwolnić.
~ Tahereh Mafi – Dar Julii

Popołudnie, sanki, spacer. Milena, ja. Obcy tata z synkiem. Synek nie ma sanek, tak wyszli pochodzić. Podchodzi do mnie i prosi „cy moge pozycyć sanki?
Pytam Milenkę czy pożyczy, ona nie rozumie, zaczyna się denerwować, że chłopiec chce jej zabrać sanki na zawsze. Klękam na śniegu, twarz na wysokości jej buzi, tłumaczę jak najprościej umiem. Ona się denerwuje, cały proces tłumaczenia trwa.
Chłopiec spokojnie stoi koło nas i obserwuje sytuację od czasu do czasu rzucając „ ja tylko dwa lazy zjade, plosze„.
W końcu po paru długich minutach, Milena załapuje, zgadza się pożyczyć sanki, pod warunkiem, że popchnie chłopca z górki. Chłopiec siada, Milena go popycha, chłopiec zjeżdża i tak parę razy.
Bawią się cudownie, a ja dostaję skrzydeł, że udało mi się jej wytłumaczyć, o co chodziło chłopcu. Fakt – zajęło mi to dłuższy czas, fakt – włączył jej się nerwowy elficki słowotok, ale w końcu się dogadałyśmy – i jak tu się nie cieszyć?
Chłopiec oddaje sanki, dziękuje Milence, odchodzi do taty, a ja za swoimi plecami słyszę strzał:

Michał tyle razy Ci mówiem, że jak dziecko jest jakimś debilem, to masz nie podchodzić i się z nim nie bawić„.

Strzelał Wam kiedyś ktoś w plecy i trafił prosto w serce?
Ja dostałam parę takich strzałów, ale nie ten strzał mnie zabolał, ale reakcja mojej córki – która to usłyszała.
Nie zrozumiała, ale usłyszała:
Nie jesteś bilem, jesteś Milcia! – zaczęła krzyczeć rozzłoszczona.

Teraz nie zrozumiała, ale kiedyś zrozumie…

Rodzicu!
Jesteś zszokowany tym co przeczytałeś?
A zastanowiłeś się czy sam nie podajesz swojemu dziecku takich lub podobnych zachowań, nie kształtujesz go na obraz i podobieństwo własne?
Jeśli masz zdrowe dziecko, to nie masz bladego pojęcia jak to jest zmagać się codziennie i codziennie z jakimś deficytem dziecka.
Ile to kosztuje pracy, cierpliwości, wyrzeczeń i jak trudna i wyboista jest ta droga.

Tato którego wczoraj spotkałyśmy…

Popatrz – to ja i moja córeczka…

Czym zasłużyłyśmy sobie na taki strzał?

Chcę abyś wiedział, że wczoraj połamałeś mi skrzydła.
Pewnie nigdy tego wpisu nie przeczytasz…ale mimo wszystko:

Słowa są jak ziarno, myślę, szczególnie te zasiane w naszych sercach w młodym wieku. Kiełkują i zapuszczają korzenie w naszych duszach.
Dobre słowa rosną dobrze. Kwitną. Wytwarzają pień, który staje się podporą naszego kręgosłupa, podtrzymując nas, kiedy czujemy się słabi, pomagając nam stać mocno na ziemi, kiedy najbardziej potrzebujemy oparcia.
Złe słowa źle rosną. Ich pnie są atakowane i niszczone przez choroby. W końcu pustoszeją w środku i zagnieżdżają się w nich potrzeby innych, zajmując miejsce naszych własnych.
A my jesteśmy zmuszeni jeść owoce zrodzone z tych słów rosnących w niewoli. Na gałęziach, które porastają nasze ramiona i oplatają nasze szyje, dusząc nas niepostrzeżenie, słowo za słowem.
~ Tahereh Mafi – Dar Julii

Kochana córeczko…moja kochana Elfia Królewno…
Ty kiedyś mam nadzieję ten wpis przeczytasz.

Chciałabym żebyś wiedziała, że to, że ktoś mi na chwilę połamał skrzydła nie oznacza, że przestałam latać na zawsze.
Skleję moje skrzydła, rany się wygoją i znów będę dla Ciebie latała.
W Twoim sercu będę zasiewała tylko piękne nasiona, będę o nie dbała i je pielęgnowała i wiem, że wyrośnie z Ciebie najpiękniejsze drzewo jakie widział świat.

Mama

Jeśli uważasz, że to co piszę jest wartościowe, podziel się wpisem ze znajomymi:

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *