Trenujemy lewą półkulę

Trenujemy lewą półkulę

Ćwiczenia lewopółkulowe DIY zabawy i pomoce Edukacja Kodowanie offline Nauka czytania Układanki lewopółkulowe 4

Dzisiejszy poranek nie zachęcił nas do wystawienia nosa za drzwi. Smog 6-krotnie przekraczający normy i minus 20 na termometrze. Dziś zdecydowanie nie będzie szaleństw na sankach ani spacerów – zostajemy w domu. Ale co robić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Obiad wstawiony, leniwie terkocze na ogniu, a Milenka woła mnie do pokoju – Mamo, chcesz nowe zadanie!

Zdecydowanie nie mam dziś nastroju na siedzenie przy stoliku, wyciągnęłam więc matę i do dzieła! Pokażę Wam dziś nasze kolejne zabawy na macie które mam nadzieję będą dla Was inspiracją.

W czeluściach internetu, a dokładnie na stronie „Kodowanie na dywanie” przeczytałam dziś nowy wpis o układaniu dyktand graficznych na macie. Znacie mnie – nie minęło pół godziny a my już układamy pierwsze dyktanda.

Ułożyłam na macie Milence pierwszy wzór, pokazałam na której linii znajduje oś symetrii i poprosiłam – ułóż tak samo. Oczywiście podczas układania pierwszych kwadratów co chwilę musiałam przypominać jej gdzie jest oś symetrii względem której ma odwzorować wzór, ale już po chwili zrozumiała „o co w tym biega” 🙂

I finalnie ułożyła pierwszy wzór:

Układanie wzorów tak bardzo jej się spodobało, że nie poprzestałyśmy na jednym, oto nasz kolejny wzór:

Ja spokojnie piję kawę, a w tym czasie praca trwa:

Wzór ułożony, kontrola poprawności i…. podskoki z radości, że się udało 🙂

Wzorów ułożyła około dwunastu, tak bardzo jej się spodobało, jeden z kolejnych:

I jak – poprawnie ułożyła?

Układanki lewopółkulowe to nasza bolączka. O ile na klockach Canoe Milena pracuje bardzo chętnie i poprawnie je układa, tak za każdym razem gdy wyjmuję układanki Cieszyńskiej wstępuje w nią diabeł. Nie układa linearnie tylko według swojej fantazji, każdorazowe próby jakie czynię wyjaśniając jej po raz pięćsetny zasadę powoduje tylko grubą aferę kończącą się w najlepszym wypadku zamaszystym zgarnięciem klocków ze stołu na podłogę i wrzaskiem… A w najgorszym dostaję pudełkiem przez łeb. Nie zliczę ile razy dostałam już przez głowę albo pudełkiem, albo książeczką ze wzorami. Oczywiście świetnie zdaję sobie sprawę, że ona musi, no musi i nie ma, że boli układać te układanki i musi załapać ich linearność….ale… co te kwadraty mają w sobie, że ja uważam je za genialne a Milena wprost odwrotnie?

Gdy skończyłyśmy układać poprzednie układanki – myślę sobie: no dobra raz kozie śmierć. Ułożyłam wzór i mówię do Mileny: ułóż tak samo, pocieszając się w duchu, że jak mi zasunie tym kwadratem to guza nie będzie, bo to zalaminowana kartka 🙂 Jakież  było moje zdziwienie gdy Milena bez żadnego dąsa, po prostu zaczęła układać i to…. co najważniejsze – zachowując linearne porządkowanie! Czary mary hokus pokus!

Normalnie magia z cyklu „nie do wiary”. Gdybym sama nie zobaczyła to bym nie uwierzyła, że tak po prostu zaczęła układać rzędami i od lewej do prawej – bez pomyłek! Sumarycznie ułożyła ponad trzydzieści (tak TRZYDZIEŚCI!!!) układanek na jedno posiedzenie, bez przerw, jedna za drugą!

Na koniec pobawiłyśmy się jeszcze w kodowanie. Trzy szybkie rozgrywki wykorzystujące jeden schemat:

Pani weterynarz ma za zadnie dotrzeć do chorego kotka. Po drodze musi przeczytać słowa klucze umieszczone na ścianach labiryntu. Tak wygląda nasz kod: kotek uratowany, kod ułożony:

Kolejna rozgrywka to ten sam scenariusz – pani weterynarz, musi dotrzeć do chorego kotka i dla odmiany przeczytać sylaby umieszczone na ścianach, a także ułożyć odpowiedni kod oczywiście. W związku z tym, że Milence trochę się mieszało – wykorzystałam dwa kwadraty z ramkami jako pole start i meta:

Kaszka z mleczkiem 😉

Ostatnie zadanie również było podobne – pani weterynarz ratuje kotka, i czyta sylaby z rękawiczek.

Tego typu proste kodowanie Milenka ma już w małym palcu, więc muszę rozpocząć przygotowywanie jej scenariuszy z większą ilością warunków.

Pozdrawiamy Was gorąco, zwijamy matę i czas zjeść obiad, który zdążył nam się ugotować podczas zabawy 🙂

Jeśli uważasz, że to co piszę jest wartościowe, podziel się wpisem ze znajomymi:

 

4 komentarze

  1. Krystyna pisze:

    Czy mogłaby Pani podpowiedzieć, gdzie kupiła Pani matę, ew. jak Państwo ją robili, z jakiego materiału? Z góry dziękuje

    • Marzena pisze:

      Matę mój mąz zamówił w punkcie poligraficzym. Podał wytyczne – rozmiar maty i szerokość kratownicy i oni to przygotowali i wydrukowali na jakimś materiale banerowym.

  2. Agnieszka pisze:

    Czy mogłaby mi Pani podać wymiary maty?
    Pozdrawiam
    Agnieszka

    • Marzena pisze:

      Moja ma 160 na 160 cm całość, przy czym kratownica jest mniejsza – każdy kwadrat ma 15 na 15 cm, do tego doliczajac grubośc linii ok. 0,4 cm to z boku kratownicy wychodzi mi ok. 3-4 cm margines.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *