Axalp Quiet Book
Jakiś czas temu zaczęłam szyć Milence kolejną książeczkę Quiet Book. Później książeczka przeleżała swoje „ustawowe” miesiące na półce, bo nie miałam do niej weny. Dziś jednak udało mi się ją skończyć i chciałam Wam ją zaprezentować.
Moje wszystkie poprzednie książeczki które zrobiłam córce w większym bądź mniejszym stopniu bazowały na pomysłach znalezionych w internecie.
Ta książeczka jest inna – wszystkie pomysły jakie w niej zawarłam są mojego autorstwa, a sama książeczka ma na celu przypominanie Milence naszą wyprawę na pokazy w Axalp, bowiem jesienią jedziemy znów do Axalp.
Zastanawiacie się zapewne – co to są „pokazy w Axalp”? Otóż co roku w Axalp zbierają się fani lotnictwa, tacy jak my, ponieważ szwajcarskie wojska lotnicze przeprowadzają treningi swoich pilotów, które są połączone z dość specyficznymi pokazami lotniczymi.
Co jest w nich takiego specyficznego?
Sceneria w której odbywają się pokazy. W odróżnieniu od innych tego typu imprez nie jest nią lotnisko, lecz alpejskie szczyty i doliny, które stanowią niesamowite tło dla prezentujących się w powietrzu maszyn. Nie często zdarza się widzieć odrzutowce latające między górami (przy prędkości ponad 500 km/h), które dodatkowo strzelają ostrą amunicją do celów naziemnych zlokalizowanych na miejscowym poligonie Ebenfluh położonym na wysokości około 2250 m n.p.m.
Brzmi ciekawie?
A wygląda naprawdę imponująco!
Bawiliśmy się tam w zeszłym roku niesamowicie, więc postanowiłam przypominać Milence te chwile poprzez zabawę quiet book, bo i w tym roku jedziemy na te niesamowite pokazy.
Okładka prezentuje się tak:
Mamy więc szczyty górskie, chmury i samolot. Jedna chmurka jest wypełniona miękkim wnętrzem, druga szeleści. Aby otworzyć książeczkę odpinamy samolot:
Do Axalp jedzie się z Polski bardzo długo. Sama miejscowość położona jest bardzo wysoko na zboczu góry, jedzie się do niej bardzo krętą, wąską drogą, która miejscami przegrodzona jest szlabanami. Szlabany zamykane są aby pasące się na łąkach krowy nie zeszły na dół. Jedziemy więc naszym samochodem (musimy go odpiąć), po krętej drodze, odpinamy szlaban i jedziemy dalej aż na szczyt. Parkujemy nasz samochód przypinając go pod wynajętym domkiem.
Jest już bardzo późno, dojeżdżamy na miejsce koło 22:00. Rozpakowujemy nasze bagaże, jemy kolację i kładziemy się spać.
O poranku budzą nas dzwonki pasących się krów i słońce przebijające się przez zasłonki.
Wstajemy! Podchodzimy do okna, odsuwamy zasłonki, a za naszym oknem rozpościera się taki zapierający dech w piersiach widok:
Wyglądamy za okno – słońce czy chmury? Z żółtych kieszonek wyjmujemy odpowiedni atrybut i wkładamy za przeźroczystą szybkę:
Na kolejnych dwóch stronach najważniejszy atrybut Szwajcarii – krowa 🙂 Po odpięciu guzika w kieszonce wyjmujemy krowę w częściach i układamy ją na łące.
Liczymy łaty, nawlekamy dzwoneczek na wstążkę, którą następnie musimy zawiązać, aby krowa nie zgubiła dzwoneczka.
Wsiadamy na kolejkę linową i ponad drzewami dojeżdżamy część drogi na pokazy. W chmurce są nasiona które należy przesuwając palcami przeliczyć. Krzesełko przesuwamy po tasiemce na górę, gdzie wysiadamy.
Czas na wspaniałe pokazy lotnicze, rozsiadamy się wygodnie na trawie i obserwujemy podniebne akrobacje. Przypinamy samolot w różnych miejscach, przesuwając nasionka w chmurach przeliczamy – ile w każdej chmurce jest nasion?
I ostatnia, chyba najważniejsza strona czyli obora.
A w oborze czeka na nas Chäsbrätel.
Jesteście pewnie ciekawi co to jest Chäsbrätel?
Jest to po prostu ser na ciepło podgrzewany w specjalnej maszynie, rozsmarowany na chlebie, posypany pieprzem i słodką papryką. Pyszny, szwajcarski, ciągnący się… Niebo w gębie!
Ale obora?
O tak! Tu tkwi całe sedno i magia 🙂
Otóż obora, w której na co dzień przebywają krowy, w dni pokazowe zmienia się w restaurację.
Do środka wstawiane są stoły, ławy i już restauracja gotowa. Śmierdzi łajnem- oczywiście, widać łajno na ścianach – jak najbardziej i to jest ten super klimat którego z Milenką nie zapomnimy i między innymi dlatego pojechaliśmy do Axalp aby to przeżyć.
W naszej oborze otwieramy drzwi i wyjmujemy wszystkie składniki potrzebne do sporządzenia Chäsbrätel. Mamy więc chleb, pyszny szwajcarski ser i słodką paprykę.
Przygotowujemy kromkę, zasiadamy w oborze i pałaszujemy 🙂
Jeśli jesteście ciekawi naszej wyprawy do Axalp, naszych przeżyć i fotek z pokazów zapraszam Was na nasz podróżniczy blog na wpis o Axalp: Axalp 2015 – pokazy dla „lotniczych świrów”. Opisałam między innymi dlaczego nie udało mi się wspiąć z Mileną na szczyt, pomimo tego, że byłą ze mną spięta uprzężą, oraz parę ciekawostek o na przykład – kąpieli Mileny w korycie 😉
My tymczasem zaczynamy zabawę, bowiem Milenka już pokochała swoją nową książeczkę, która pojedzie z nami w tym roku do Axalp 🙂
DIY pomoce terapeutyczne Montessori materiał sensoryczny motoryka mała quiet book terapia ręki zabawy logopedyczne