Jesteśmy pszczołami
Kopnęłam mały kamyczek. Kamyk się potoczył szturchnął parę następnych, spokojnie niespiesznie. Kolejne kamyczki szturchnięte przez poprzednika potoczyły się dalej i ruszyła lawina.
Lawina której się nie spodziewałam i nie wiem czy byłam na nią przygotowana.
Ten kamyczek który kopnęłam jako pierwszy – to mój poprzedni wpis na blogu. Lawina….to ilość wparcia, komentarzy, wiadomości i listów e-mail jaką otrzymałam. Czegoś takiego się nie spodziewałam.
Dziękuję Wam.
Myślę, że chyba nie byłam przygotowana psychicznie na taką lawinę próśb, abym częściej pisała o naszym dniu codziennym, o rozterkach, wzlotach, upadkach, abym bardziej „uczłowieczyła” mój blog. Że nie tylko co, jak ćwiczymy i na jakich pomocach, ale także – choć parę słów od siebie o…po prostu naszej codzienności. Nigdy nie myślałam, że taka tematyka – czyli nasza codzienność może kogoś interesować, inspirować, motywować do działania.
Postawiliście przede mną nie lada wyzwanie. Postaram się mu sprostać. Bo jeśli chociaż jeden rodzic, który aktualnie jest w strasznym dołku, przeczyta i zobaczy, że nie jest w tej walce sam i zmotywuje go to do działania, do dalszej ciężkiej pracy- to warto abym poruszała również tematy trudne, trudne dla mnie bo bardziej osobiste. Bo ja nie jestem ze stali – tak jak Wy jestem rodzicem. Rodzicem 3 super dzieciaków, moja doba też ma tylko 24 godziny (wielka szkoda), też czasem jestem zniechęcona, przytłoczona, miewam gorsze i lepsze dni.
To tyle, tytułem przydługiego wstępu i odpowiedzi na moją prywatną lawinę jaką wzbudziłam.
Przejdźmy do meritum:
Decyzja o pozostawieniu Mileny w najmłodszej grupie przedszkolnej, nie była decyzją łatwą. Podjęcie jej kosztowało nas rodziców wiele wieczorów debat, było pisanie list plusów i minusów, spędziłam nie jedną godzinę w gabinecie mojej cudownej psycholog usiłując przy jej pomocy podjąć właściwą dla Mileny decyzję. Uporządkować bałagan w głowie, udzielić sobie odpowiedzi na najprostsze pytanie: co będzie najlepsze dla Mileny?
Klamka zapadła, decyzja podjęta – zostaje w najmłodszej grupie. Ta sama sala, nowa pani, nowe dzieci. Motylki poszły dalej – teraz jesteśmy pszczółkami. Milena uwielbia swoje przedszkole, ja także – to miejsce w którym pierwsze przedszkolne szlify lata świetlne temu zdobywał mój pierwszy syn, potem kolejny, teraz Milena. To miejsce które darzę 100% zaufaniem. Wspaniała kadra, cudowne panie pomagające, dyrektorka z sercem na ręku. Bajka.
No świetnie, ale bajka czy nie bajka, przychodzi szara rzeczywistość: czyli były sobie 2 miesiące wakacji, Milenka jak każdy afatyk po tak długim czasie mgliście pamięta przedszkole. Owszem mamy Dziennik Zdarzeń, opowiadamy o tym jak to było. Pamięta, że przedszkole to zabawa z dziećmi, ale już nie bardzo, że to czas bez mamy od 8:00 do 15:00. Dlatego pomimo tego, że przedszkole jest jej dobrze znane, postanowiłam iść z nią na dni adaptacyjne, zapoznać z nową panią, dziećmi.
Milena do sali weszła jak stara wyjadaczka, podeszła do szafki kuchennej, wyjęła fartuszek, założyła i zajęła się gotowaniem 🙂 Pani przygotowała specjalne zajęcia wprowadzające dzieci w temat przedszkola i naszej grupy pszczółek. Po powrocie do domu Milena non stop trajkotała o tym, że jest pszczółką, że jej przedszkole to ul. „Jesteś pściółka, jesteś pściołka, lataaaaaaaaaaaaasz!” – krzyczała na całe gardło i latała po mieszkaniu z rozłożonymi rękami.
Postanowiłam kuć żelazo póki gorące i wykorzystać jej fascynację tym, że jest pszczółką i na szybko stworzyłam jej zestaw zabaw i pomocy do terapii w pszczelim temacie. Bo wszystkim wiadomo, że jak dziecko zakręci się na jakiś temat, to dobrze jest wykorzystać ten temat na różne sposoby, co efektywnie przeniesie się na jego chęć i pracę w ćwiczeniach terapeutycznych.
Jak wszyscy dobrze wiecie nasz organizm to jedna wielka skomplikowana machina – wszystko ze sobą współpracuje, jedno oddziałuje na drugie. Komunikacja językowa i motoryka mała, czyli precyzyjne ruchy dłoni i palców oraz funkcja manipulacyjna dłoni pod kontrolą wzroku, to funkcje które są ze sobą mocno powiązane. Pomiędzy ośrodkami w korze mózgowej odpowiedzialnej za obie te funkcje nie ma muru – są one ze sobą ściśle powiązane.
Więc – im bardziej usprawniamy motorykę małą (czyli stymulujemy dłoń), tym bardziej pobudzamy ośrodek odpowiedzialny nie tylko za dłonie, ale i ośrodek mowy.
Zabawy jakie przygotowałam Milenie to przerywnik od terapii stolikowej – głównie ćwiczenia motoryki małej. Czyli przy stoliku siedzimy i ćwiczymy, a w chwili „zmęczenia materiału” (czyli jak Milena wstaje od stolika i rzuca „Nie, dziękuję”, wyciągałam jej kolejne pszczółkowe zabawy. Tak na marginesie nienawidzę słów „nie, dziękuję” z ust Mileny. Nie ma takiej siły która zmusiłaby ją do kolejnego zadania przy stoliku, które mamy zaplanowane na daną „sesję”. Jakby to powiedzieć: Mileny „nie, dziękuję” i pozamiatane.
Właśnie wtedy z pomocą przychodzą mi ćwiczenia motoryki małej: w ruch idą farby, kredki, stemple i inne różności.
Pacynka pszczółka
Do wykonania tej pacynki potrzebujecie kolorowy papier, klej, kredki lub farby, druciki kreatywne i oczka. Ja Milence przygotowałam szablon pszczółki, który dałam jej do wycięcia. Ale spokojnie takie same, bądź nawet lepsze kształty dziecko wytnie z papieru kolorowego. Ja nie wzięłam poprawki, że Milenka ma drobne dłonie i nasza pszczółka jest….trochę przy kości 😉
Dziecko wycina dwa żółte koła, większe i mniejsze, w większym mama pomaga wyciąć dwie dziurki. W górnej części brzuszek pszczółki smarujemy klejem i przyklejamy głowę.
Z tyłu przyklejamy skrzydła, malujemy usta.
Przyklejamy oczy i czułki (podpowiem od razu, że najlepiej trzyma na klej Magik, bo na zwykły oczy odpadają 😉 ), no i najważniejsze – malujemy paski 🙂
I gotowe – pacynka do zabaw w teatrzyk gotowa 🙂
Jeśli chcecie pobrać mój szablon pszczółki to jest dostępny za darmo w sklepie, tutaj „Jestem pszczółką”. Pamiętajcie tylko, że nasza pszczółka to wyjątkowy grubas 😉
Pszczoła Gienek
Do wykonania Gienka nie potrzeba wielu rzeczy: wytłoczki po jajkach, farby, oczka, klej i druciki kreatywne.
Odcinamy z wytłoczki po jajkach 2 kawałki dajemy dziecku do pomalowania.
Jak już korpusik Gienka wysechł 😉 Milenka domalowała mu paski. Zrobiłam nacięcia w wytłoczkach w które Milenka wetknęła patyczki kreatywne. Z niebieskich zagięła skrzydełka, czarne to oczki i czułki. Dokleiłyśmy razem oczy na klej Magik, jeszcze usta i….. Gienek gotowy 🙂
Gienek zamieszkał na kwiatach w wazonie 🙂
Zachęcam Was do eksperymentowania i stworzenia własnego robactwa 😉 Po pomalowaniu wytłoczki na czerwono – możecie stworzyć biedronkę, na zielono – konika polnego…
Plaster miodu
Wymyśliłam sobie, że kolejną pomoc Milena zrobi sama. Pocięłam kartki z bloku technicznego, które po zagięciu Milena skleiła w okienka. Następnie wszystkie okienka skleiła w duży plaster miodu.
Do tego pomponiki, szczypce i kolejna pszczoła wykonana przez Milenkę w przedszkolu i…. tak się prezentuje pomoc którą Milenka wykonała sama:
Co robimy?
- przekładamy dowolnie za pomocą szczypiec pomponiki do plastrów miodu.
- podaję sekwencję słuchową, którą Milena musi zapamiętać i włożyć w kolejności pomponiki do plastra miodu: żółty pomponik, zielony pomponik, różowy pomponik.
- przeliczamy na głos pomponiki wrzucając je do plastra
- do każdego okienka wkładam karteczkę z cyfrą. Zadaniem Milenki jest włożenie odpowiedniej ilości pomponików do okienek.
- do każdego okienka wkładam karteczkę z sylabą. Zadaniem Milenki jest włożenie odpowiedniego pomponika do odpowiedniego okienka z sylabką np: włóż różowy pomponik do okienka MA.
Uwierzcie mi – zabawa i ćwiczenia terapeutyczne przy tym wspaniałe. Zeszły nam ponad 2 godziny 🙂
Pozdrawiam Was gorąco!