Czym NIE JEST Metoda Krakowska
Wracam z wakacji, wypoczęta, zrelaksowana… zaglądam na grupę Logopedia – Metoda Krakowska na facebook, a tam burza. Burzą się mamy, burzą się terapeuci i ja się wzburzyłam. Ciśnienie momentalnie mi skoczyło.
Oto bowiem na „portalu medycznym” pojawia się artykuł Pani Natalii Walczak „Metoda Krakowska – cele terapii, stosowane metody, kontrowersje…”
O tak, Pani Natalia wzbudziła swoim artykułem niemałe kontrowersje. Na początek podrzucę Wam link – przeczytajcie dokładnie czym NIE JEST Metoda Krakowska – tutaj ten artykuł.
Obawiam się, że autorka artykułu w życiu nie rozmawiała z Jagodą Cieszyńską, a sam artykuł powstał z wyszukanego w internecie większego, bądź mniejszego steku bzdur wypisywanych przez rodziców uczęszczających z dziećmi do pseudo-terapeutów Metody Krakowskiej. Sądzę, że gdyby zamieniła z paniami Cieszyńską czy Wianecką parę zdań – ten artykuł w takiej formie nigdy by nie powstał.
Dlaczego mnie osobiście tak to wzburzyło? Bo wypisując, na powiedzmy w miarę rzetelnych portalach takie bzdury autorka powoduje, że gro rodziców dzieci dysfunkcyjnych, nie podejmie terapii Metodą Krakowską. I nie pomoże własnym dzieciom. Czy o to chodziło autorce artykułu?
Artykuł przede wszystkim zawiera liczne błędy merytoryczne i poza kilkoma zdaniami to stek bzdur. Milena rok temu nie mówiła nawet „mama”. Po roku terapii wszyscy którzy ją widzą i słuchają wpadają w ogromne zdumienie jak ciężką pracę wykonała. Co lepsze – dziś byłyśmy u stomatologa i alergologa i obaj lekarze nie widzieli Mileny miesiąc. jeden równy miesiąc. Co usłyszałam na wizycie? Że w ciągu miesiąca uczyniła tak niewiarygodne postępy, że są w ciężkim szoku. W tej chwili Milena mówi PEŁNYMI zdaniami. Zdania „Zobać mamo, to jest mój tatuś” czy „Ta huśtawka jest mokla, nie huśtamy się” są efektem naszej rocznej pracy Metodą Krakowską.
Elementów Metody Krakowskiej jest 17 i powinny być stosowane jednocześnie. Pani Natalia w swoim artykule wspomniała o 1/17 całej terapii tą metodą, a nauka czytania wg. niej to główny trzon całej metody. No co za stek bzdur!
Dziwicie się, że krew mi się burzy? Jeszcze nie – to kolejny „kfiatek” do Pani Natalii: ” Metoda Krakowska dopuszcza siłowe zachowania terapeutów względem dzieci, zakłada zmuszanie ich do wykonywania określonych czynności, a także może je tłamsić, poprzez narzucanie pożądanych zachowań….” No proszę….Pani Natalio – Pani tak serio?
Żaden terapeuta nie używa siły wobec dzieci. ŻADEN! Jeśli wyczytała Pani w internecie zdania rodziców piszących o tym, że terapeuta ich dziecka stosował siłę/przemoc itp – to NIE BYŁ terapeuta Metody Krakowskiej tylko jakaś pseudo – hybryda nie zatwierdzona przez Jagodę Cieszyńską.
Owszem pierwsze sesje terapeutyczne bywają trudne, gdyż dziecko musi wdrożyć się do nowej dla niego sytuacji – siedzenia przy stoliku i współpracy z terapeutą, który pracuje mimo protestów dziecka, prezentując zadania i dokańczając je ręką dziecka (jeśli jest taka potrzeba), aby jak najszybciej uruchomić naśladownictwo u dziecka. Tak, pracowałam w ten sam sposób z Mileną, tak płakała. Dlaczego? Nie dlatego, że ją to fizycznie bolało (dlaczego w ogóle rodzice zawsze kojarzą to na zasadzie: dziecko płacze to je boli?”). Protestowała w ten sposób, bo w inny sposób nie umiała pokazać, że ma głęboko w nosie układanie obrazka. Ile płakała? A ze dwa razy po 10 minut. Gdy tylko włączyła jej się ciekawość poznawcza pierwsze co robi w gabinecie terapeuty, to biegnie do stolika, siada ochoczo i woła: „nowe zadanie!”. Gdy przyznano nam zajęcia w ramach WWR i pierwszy raz poszłyśmy do logopedy, pani logopeda była w ciężkim szoku, że Milena: wchodzi sama do gabinetu wołając do mnie „pa pa” i już jej nie ma, nie leży na dywaniku na wstępnie i nie wydziera się wniebogłosy, a siada ochoczo do stolika i czeka na pierwsze zadanie. Owszem nadal jest wiele zadań których nie chce wykonać, czasem wykonuje a czasem nie – ale ewidentnie są to zadania które sprawiają jej trudność. I tu wiem, że na danym materiale musimy więcej pracować, bo właśnie protest dziecka, które nie chce wykonać danej pracy pokazuje, że dziecko tu ma trudność. Zawsze takiego typu zadania daję jej na początek „sesji stolikowej” bo wiem, że gdy już przełamie swoje wewnętrzne „nie bo nie” zadanie ukończy i będzie zadowolona z sukcesu a kolejne zadania wykona śpiewająco 😉
A teraz nawet nie „kfiatek” ale spore kaktusisko od Pani Natalii: ” Terapeuci stosujący Metodę Krakowską skupiają swoje wysiłki na stymulacji lewej półkuli mózgu odpowiedzialnej za mowę, pamięć, logiczne rozumowanie oraz programowanie motoryczne. Rezygnują natomiast z pracy nad percepcją przestrzenną, rozwijaniem talentów plastycznych i muzycznych oraz wyrażaniu emocji za pomocą mimiki twarzy. Cała uwaga skupiana jest na zaledwie część mózgu, co prowadzi do asymetrii czynnościowej. Metodzie Krakowskiej zarzuca się także skupianie się na nauce czytania bardziej niż na rozwijaniu funkcji mowy.”
Tutaj to już po prostu Pani Natalia pojechała po przysłowiowej bandzie.
Pani Natalio – zaczynam myśleć, że ten artykuł to dla jaj Pani napisała, bo rzetelnością to on nie grzeszy.
Asymetrii czynnościowej? To Pani jest i prawo i lewo ręczna? Gratuluję!
Czym są ćwiczenia pamięci symultanicznej, identyfikacji obrazków, czytania globalnego, obrotów w przestrzeni, jak nie ćwiczeniami prawej półkuli?
Czy wie Pani co to jest Dziennik Wydarzeń i do czego służy? Widziała Pani w ogóle pomoce Metody Krakowskiej, zna Pani ich założenia i sposób w jaki trzeba z nimi ćwiczyć? Czytała Pani choć jedną książkę Cieszyńskiej, że tak frywolnie wypisuje Pani te bzdury w artykule?
A już gwoździem do trumny Pani Natalii jest stek głupot dotyczący MTG (Manualnego Torowania Głosek). MTG jest wywoływane najczęściej u dzieci autystycznych (i to nie wszystkich) przez specjalnie przeszkolone osoby, w obecności rodzica. Czy wolałaby Pani, żeby Pani dziecko nigdy nie wypowiedziało żadnej głoski, czy jednak zdecydowałaby się Pani na pomoc dziecku przez specjalistę i ułożenie jego ust aby wydobyć pożądaną głoskę i nauczyć je świadomie pracować nad ułożeniem narządów artykulacyjnych? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi….
Jesteśmy, a w zasadzie moja córka żywym dowodem na to, że Metoda Krakowska działa, jest świetna i przykry jest fakt, gdy czytam komentarze w internecie: „po przeczytaniu tego artykułu nigdy nie zdecydowałabym się na tę terapię u mojego dziecka”.
Gratuluję rzetelnego artykułu Pani Natalio, opartego na rozmowach i na wiedzy od prof. Cieszyńskiej :-/
To pisałam ja – matka dziecka prowadzonego Metodą Krakowską, która ma zerowe pojęcie o logopedii, nigdy jej nie studiowała, nie uczyła się w tym kierunku, a swoją wiedzę opieram tylko na rozmowach z terapeutami, literaturze (nie internetu ale tej bardziej fachowej) i pracy z córką. W swojej buńczuczności myślę, że nawet ja – totalna ignorantka napisałabym bardziej rzetelny artykuł o Metodzie Krakowskiej.